Pamiętam doskonale tą dziewczynę. Miała niecałe 165 cm wzrostu i
piękne włosy w kolorze kruczoczarnym. Wyróżniała się spokojem ducha,
którego widać było już z daleka.
Wszedłem do parku i zacząłem podążać główną ścieżką. Planowałem
dotrzeć nią do końca, a następnie skręcić w uliczkę prowadzącą do mojego
liceum. Kiedy dochodziłem już do drugiego skrzyżowania zauważyłem ją.
Piękna Panna. Jej twarz… pokazywała spokój ducha, lecz coś ten spokój
niepokoiło. Widziałem łzy na jej policzkach. Widziałem siedzącą ją samą.
Ławka, a za nią drzewa pokryte płaszczem śniegu.
Coś mnie popchnęło, ruszyłem w jej stronę. Nie wiedziałem tak
naprawdę po co ja to robię, ale to ‘coś’ kierowało mnie w jej stronę.
Kiedy mnie zobaczyła kątem swoich błękitnych oczu, zasłoniła twarz delikatnymi dłońmi.
Trzy metry, dwa metry, metr. Jestem obok niej, stoję bokiem. Patrzę
przed siebie i szukam tego ‘czegoś’. Ale nie, to nie ten kierunek.
Odwracam się.
Teraz już stoję naprzeciwko niej. Ona nie chce spojrzeć na mnie. A może się boi?
- Przepraszam, dlaczego Pani mnie tu sprowadziła?
Usłyszałem ciszę.
- Przepraszam, dlaczego przyszedłem do Pani?
Tym razem dostałem już odpowiedź, ale nie w takiej formie, na jaką oczekiwałem.
- Wierzy Pan w Boga?
- Wierzę. Ale co to ma do… – nie zdążyłem skończyć zdania, kiedy mi przerwała i powiedziała:
- Czym dla Pana jest wiara? Proszę odpowiedzieć jednym słowem.
- Wiara jest dla mnie prawdą.
- Widzi Pan. Ja cierpię przez prawdę.
- Nie rozumiem?
- Czy w Polsce jest wolność słowa?
- Tak.
- A na świecie?
- Owszem.
- Widzi Pan te łzy?
- Za dużo Pani zadaje mi pytań.
- Widzi Pan?
Musiałem odpowiedzieć. Byłem zmuszony do odpowiedzi przez to ‘coś’.
- Tak.
- Co Pan rozumie przez łzy?
- Szczęście albo cierpienie.
- Opowiem coś Panu, tylko niech Pan słucha uważnie. Wczoraj na sali
odbył się apel, a właściwie dyskusja. Dziekan zaprosił wszystkich
studentów z mojego wydziału. Przyszli dwaj panowie w garniturach, mieli
skórzane teczki. Dziekan przedstawił gości. Reprezentowali oni pewną
polską partię. Mieli pokazać nam swoje projekty, które miały za zadanie
niby zmienić nasz kraj. Pierwszy projekt, a zarazem ostatni w czasie
tego spotkania obrazował naszą ojczyznę bez katolickiego symbolu Krzyża w
miejscach publicznych, w tym przypadku na przykład właśnie na
uczelniach czy w innych szkołach. Zaczęli prowadzić swój doprawdy
śmieszny wykład. Próbowali przekonać nas do ich wspaniałego pomysłu. Po
około dwudziestu minutach mącenia poprosiłam o głos. Wygłosiłam naprawdę
krótką przemowę pełną w rzeczowe argumenty, które zamieniły się w
konwulsję. W konwulsję, dlatego że Pan dziekan umówił mi spotkanie z
rektorem dzisiaj rano. Jako, że jestem katolikiem, mam odwagę bronić
swojej wiary. Mogę zadać ostatnie pytanie Panu?
Na tyle już odpowiedziałem, że to jedno nie stanowiło dla mnie żadnego większego wyjątku.
- Proszę.
- Za co Pan mnie przepraszał?
- Za co? W cierpieniu nigdy nie można przeszkadzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz